Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. — Phil Bosmans

wtorek, 4 września 2012

Ogród, błagam o podpowiedzi !!!!

Marzy mi się ogród bez trawnika, trawniczków, przyciętych pod linijkę. Nie wiem jak to zrobić przy tych, jak dla mnie ogromnych połaciach ziemi wokół domu. Taki trawnik-łąka tez chyba nie dla nas, zwłaszcza że domek nic z wiejskości nie ma. Kompletnie nie mam pomysłu na połączenie prostej bryły budynku z naturalnym ogrodem.

Podobają mi się i takie okolice wokółdomowe


ale też i takie



to jest zachwycające choć takich skałek jak poniżej nie będę tworzyć


takie klimaty też mnie zachwycają


i takimi nie wzgardzę



i jeszcze jeden problem :(  co wsadzić żeby efektownie wyglądało już w pierwszym roku ?   rozumiem że piękny ogród tworzy się latami, ale chyba są sposoby na to aby już w początkowym okresie wyglądał nieźle?
Proszę Pomóżcie !!!!!

tymczasem muszę zakończyć i udać się na plac budowy
pozdrawiam Was cieplutko

Rozstania i powroty, powroty i rozstania, ro.......

No tak, jestem niesystematyczna i muszę z tym żyć
A było to tak....
Ech nie warto nawet opowiadać
Sporo zmian, a największa to ta, że budujemy się. Pozwolenia, zamawianie materiałów, szukanie ekip, rozmowy z fachowcami z których każdy co innego radzi, a najczęściej porady wykluczają się wzajemnie. To chyba temat znany każdemu, kto miał przyjemność budować się.
Nawet doświadczenie jakie zdobyłam z racji swego zawodu nie pomogło w starciu z fachowcami.
No i oczywiście powiedzenie stare jak świat, że szewc bez butów chodzi sprawdziło się u mnie kolejny raz.
W tzw. międzyczasie dwa razy straciłam wszystkie dane z komputera bowiem w ferworze działań projektowych, ekscytacji pomysłami laptop wypadł mi z rąk i uszkodziłam dysk. Odzyskanie danych zakończyło się niepowodzeniem  do dnia dzisiejszego. To, że straciłam nieukończone projekty dla siebie i klientów to nic w porównaniu z tym, że straciłam zdjęcia rodzinne z kilku lat. Projekty dało się jakość "odbudować" po kilkudziesięciu nieprzespanych nocach ale zdjęcia ....... BUUUUU.....
Tam były i nasze wakacje, i dziewczynki w najważniejszych chwilach naszego współistnienia. Boleję straszliwie nad tą stratą.  Karmię się jednak nadzieją, że jeszcze uda się odzyskać te zdjęcia ale już minęły 3 miesiące i nic.
Ale , ale  pochwalę się trochę tym co u nas na budowie.....
Oto nasza okolica






A to teren budowy
tak było.....
łopaty w ruch i kopiemy dół




a to już fundamenty i "innowacyjne" rozwiązanie ocieplenia podłogi na gruncie ;)  


materiał na "wzoszenie" budowli ku niebu



ajajaj zapomniałabym o ociepleniu fundamentów, zrobiliśmy to designersko, super nowocześnie i kolorowo :))


 no i niech się mury pną do góry !!!




a na dzień dzisiejszy zdjęć nie pokażę  bo muszę dawkować informację z umiarem

do zobaczenia niebawem  :)

niedziela, 22 stycznia 2012

Nic dwa razy się nie zdarza...

Nic dwa razy się nie zdarza...
a jednak, postanowiłam po raz drugi zacząć prowadzić ten blog.
Nie planowałam kontynuować, ale zdarzyło się coś co sprawiło, że poczułam się strasznie nieswojo.
Otóż całkiem niedawno, a dokładnie dwa dni temu, pewna dziewczyna? kobieta? trudno mi określić wiek, napisała do mnie baaaardzo długiego maila, który zawierał w sobie żal, że w sposób dla niej niezrozumiały zakończyłam coś co pomogło jej zrozumieć, że to nie tak, że wszyscy wokół są tacy poukładani, albo super inteligentni, dobrzy, elokwentni itp. itd ale, że są też tacy jak ja nijacy, zwykli i nudni (no może trochę delikatniej to napisałaś Aniu ale podsumowując taki był sens tej wypowiedzi), i że tacy jak ja też  mogą coś napisać , coś co w swej zwykłości i nijakości pokazuje, że tak do końca nie jest nijakie bo moje własne. Trochę to zaplątałam, sens tej mojej pokręconej myśli jest taki, że nawet takie nudy jak moje( takiego maila też od kogoś dostałam) dają komuś motywację do bycia sobą i zarazem do pozbycia się wrażenia, że jest się nieudacznikiem. że życie jest bez sensu i takie tam różne "dobijacze"
Postanowiłam więc wznowić i kontynuować moje zapiski dnia codziennego, dla innych, dla moich dwóch najwspanialszych córek, które od roku czekają na mój wpis, i dla mnie samej.
Nie obiecuję, że będę to robić systematycznie ale postaram się wpadać tu najczęściej jak będę mogła.
Nie wszystkie postanowienia noworoczne muszą zaczynać się od pierwszego dnia Nowego Roku prawda ?:)

Tych postanowień miałam sporo :)
Już po kilku dniach z części zrezygnowałam, w niektórych jeszcze trwam, a w pojedynczych może wytrwam.

Obecnie większość czasu poświęcam na pracę oraz organizację budowy mojego wymarzonego domku, co właściwie dużo nie  różni się od mojej pracy :(
Zmienił się projekt, ponieważ po burzliwych rodzinnych naradach okazało się, że w każdym z gotowych projektów mamy przeróbek taki ogrom, że w tej samej kwocie zrobimy projekt gotowy tylko dla nas. Tak też się stało.
 To jest ostateczny projekt naszego domku





prosty w wyglądzie, prosty w budowie, prosty w obsłudze 


Projekty wnętrz w większości już są. I tu też nic zaskakującego nie będzie ... ale to następnym razem. 

Pozdrawiam wszystkich, którzy tu czasem zaglądają w poszukiwaniu nowego wpisu.

poniedziałek, 7 marca 2011

Nie, Nie, Nie zgadzam się, że opuściłam kogokolwiek, zapomniałam o swoim blogu, zignorowałam kogokolwiek. Tupię nogą i mówię nie prawda. Codziennie podglądam co kto napisał, jakie przemyślenia miał, co się wydarzyło w ciągu dnia. Sama jakoś nie mogę nic sklecić chociaż działo się dużo.
A zaczęło się od pierwszego "poważnego" występu w Szkole Muzycznej mojej młodszej latorośli z okazji Dnia Babci i Dziadka.
Nie ważne co sobie myślicie teraz o mnie, ale ja i tak będę uważać, że to najsłodsza wnuczka podczas tego pokazu talentów:






No błagam, chociaż słóweczko, że jest słodziutka, plissss

No dobrze, rozumiem, jestem zakochaną w swoich dzieciach mamą kwoką, trudno muszę z tym żyć.
Już jakiś czas temu upolowałam, a raczej uratowałam z rodzinnych piwnic i lochów taki oto wieszak:



jak widać na załączonym obrazku stary on był, biedny, z lekka zardzewiały, pogryziony przez czas i wszelkie robactwo, o tu proszę popatrzeć


Dłuuugo czekał, na litość z mojej strony bym pomogła mu odzyskać dawny wygląd, aż tu nagle pewnego dnia mój kochany małżonek mówi, że chyba zajmie się odmłodzeniem tego biedaka, bo jeszcze trochę, a całość pożrą korniki.
I tak oto w ciągu dwóch dni wieszaczek zawisł u nas w domku, a prezentuje się teraz tak:



To oczywiście nie koniec zmian i nowości w naszej szarej, zimowej codzienności. Każda nowość to przecież wydarzenie. Nie siedziałabym przecież tyle czasu bezproduktywnie. Nie było łatwo, bowiem w tzw. międzyczasie trochę choróbsk się przyplątało do mnie. Od jakiś zapaleń po rewolucje gastryczne, ale czas spędzony w domowych pieleszach nie był straconym.
Wzięłam się zebrałam w sobie i postanowiłam odświeżyć trochę swoje umiejętności manualne, a konkretnie robótki na drutach i zrobiłam sobie takie oto trzy powleczenia na poduszki "kanapowe":





a tak prezentują się w komplecie:
idąc za ciosem postanowiłam, wyposażyć swoją młodszą córcię w nową torebkę, już dawno  obiecałam jej torebkę stworzoną tylko dla niej, i tak oto powstała torba, na którą wystarczy spojrzeć i już wiadomo do kogo należy ( tak nawiasem mówiąc to starsza córka nie poszła już na ten numer, kiedy szyłam jej torebki wszelkie ekstrawagancje, które jej proponowałam zostały bewzględnie odrzucone) .



ponieważ zostało trochę tkaniny, postanowiłam do kompletu uszyć woreczek na baletki i podpisałam go :


jeśli napis jest niewidoczny to informuję, iż na woreczku widnieje napis:" baletki Weroniki" , który wzbudził szczere uśmiechy wśród kadry nauczycielskiej oraz zazdrość wśród koleżanek i kolegów. A jakże :))

No i czy można mnie oskarżać o nicnierobienie? :(
Żeby nie było, to po dwa wieczory poświęciłam z każdą z moich dziewczyn na projekt ich własnego pokoju. Wszystko robiłam wedle życzeń spisanych na kartkach, potem była kontrola i akceptacje.

oto prezentacja pokoju starszej córki:






a mały/wielki człowiek zażyczył sobie, aby było tak:




A na koniec, czy tego chcecie czy nie pragnę donieść, że dzisiaj podpisaliśmy u notariusza dokument mówiący, iż staliśmy się pełnoprawnymi właścicielami ....................??????!!!!!!!
NASZEGO MIEJSCA NA ZIEMI, TEJ ZIEMI 


tak tak, nasza upatrzona działka jest nareszcie NASZA
Dzisiaj noc będzie długa i szalona  :)))
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejsze "języka łamanie", zdaniami wypełnianie białych kart tegoż bloga, przetykając gdzieniegdzie zdjęciami.
Miłej nocy, i jutro od samego świtu słoneczka ...

wtorek, 18 stycznia 2011

Ostatnio mam problemy techniczne z programem do projektowania, jeszcze zdążyłam zrobić łazienkę na parterze ale na I pietrze już tylko jedną ścianę. Tzn. tylko jedną ścianę mogę zapisać jako 3D ponieważ tam gdzie występują skosy już niestety żadne zaklęcia nie pomagają. To co mam to pokażę, to czego nie mam nie pokażę :) Odkrywcze prawda?
No ale martwić się będę później, jak wrócę z zakopiańskich wojaży. Tak, tak chwalę się-w niedzielę wyjeżdżam z całym "przychówkiem" na narty. Ciesze się, bowiem po kilku dniach przebywania moich ukochanych pociech (ja naprawdę uwielbiam swoje dzieci) w domu osiwiałam, schudłam, mam poprzygryzane usta i starte zębiszcza. Już pisałam, że kiedy ja coś wymyślę to jest względny spokój, kiedy same muszą zająć się sobą świat czeka zagłada. Jestem mamą z reguły pracującą w domu. Ten kto tak ma wie, że otoczenie nie może tego pojąć, że jak w domu to w tymże domu niekoniecznie mam czas coś zrobić dla domu, bowiem pracuję. Schemat ogólnie przyjęty jest taki, że do pracy się chodzi, a jeśli nie to nie ma pracy.
Zawiłe? Tylko wtedy gdy inni nie chcą tego zrozumieć.
Zauważył to już mój małżonek, który nawet jeśli pracę może wykonać w domu to ucieka do firmy, bo wie, że raczej w domu nie popracuje, bo przecież skoro jest w domu to nie pracuje .... itd. Przykładów można by mnożyć, ale kogóż to ciekawi ...
Teraz wspomniana łazienka na dole:



a to na pietrze, ma być w kolorach białym i czarnym:

no to na tyle z pomysłów na wnętrza, może uda mi się przed wyjazdem ustalić przyczynę braku współpracy z moim programikiem, to jeszcze zamieszczę pozostałe ściany.
A teraz pędzę robić przegląd rzeczy potrzebnych do wyjazd.
Miłego dnia życzę wszystkim, którzy tu zaglądają :)

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Wczoraj byliśmy na naszej działce, która ciągle jeszcze nie jest nasza :(
Ustawiliśmy domek, uzgodniliśmy wstępny plan nasadzeń, sprawdziliśmy zgodność stron świata z projektem. Napawaliśmy się widokiem z tarasu i w przemokniętych butach wróciliśmy do domu. 
A to mój wstępny projekt sypialni. Mało sprzętu, a za przesuwnymi drzwiami z naszym ślubnym zdjęciem garderoba. Może to infantylny i przestarzały już temat ale ja ciągle mam sentyment i do tego zdjęcia i do okoliczności w jakich zostało ono zrobione. Myślę też, że warto wstając rano z łóżka spojrzeć z sentymentem na te uśmiechnięte twarze i pomyśleć, że przy różnych kolejach losu wciąż patrzymy z optymizmem w przyszłość.


Obecna nasza sypialnia łączy w sobie sypialnię i biuro zwane przez mojego małżonka stanowiskiem dowodzenia, co też wcale nie rzadko jest prawdą .
A co do pomysłów na pozostałe pomieszczenia to informuję, że łazienka też już skończona, teraz czas na górę, czyli pokoje dziewczynek, nasz gabinet łazienka na górze no i mój kącik szwalniczo-rękodzielniczy. Obecnie tułam się po różnych kątach domu, robiąc przy tym ogromny bałagan co często odbiera mi chęci do zabrania się do czegokolwiek.
Dzisiaj np. mam pobojowisko w pokoju dzienno-gościnno-telewizyjnym, ponieważ postanowiłam zabawić się w krawcową i uszyć dziewczynom spodnie, a sobie wiosenny płaszczyk z cienkiego tweedu.
Owoce mojej pracy niebawem zmieszczę w najbliższym poście.

piątek, 7 stycznia 2011

Wstępne poprawki, a zarazem zmiany pokoju dziennego nastąpiły. Prawdę mówiąc trochę się zawiesiłam na ustawianiu i przesuwaniu. W domu bałagan, dzieci zawieszone na telepatrzydle i chyba czas na zajęcia w realnym życiu moich pociech.
Nie wiem jak to jest, ale kiedy tylko czujność spada mi nawet o kilka tylko procent to moje dzieci jakby prowadzone na sznurku idą w kierunku tv. Nie bardzo wiem jak wyrwać dziewczątka ze szponów nałogu. Próbowałam różnych metod i jest dobrze wtedy, gdy to ja wymyślę zajęcia nietelewizyjne. No chyba, że jest wyraźny zakaz.
Czasem dochodzi do tego, że ja i mąż na sankach, a dzieci z udręczonymi minami ciągną się za nami. Może to ja mam jakiś problem, ale tracę powoli cierpliwość, bo nie mogę całymi dniami wymyślać zajęć dzieciom lub naprzemiennie bawić się z nimi.
Może są jakieś prostsze metody na odciągnięcie dzieciaków od telepatrzydła? Będę wdzięczna jeśli znajdzie się jakaś dobra duszyczka ze złotymi radami.
Teraz moje zmagania z pokojem dziennym:




już dzisiaj wiem, że skoro ja nie potrafię się zdecydować na jednorodność stylistyczną powstaną kolejne propozycje i odbędzie się rodzinne głosowanie.
Sypialnie też już mam, ale może nie teraz? ;)

środa, 5 stycznia 2011

Dni upływają tak szybko, czasem z zaskoczenia witam nowy dzień nie wstając, a kładąc się spać.
Rano jak zwykle pobudka po kilku godzinach snu, bo dzieci rano idą do szkoły.
Czasem, gdyby nie dzieci to chyba dzień mieszałby mi się z nocą.  A tak codzienne rytuały : pobudka, śniadanie, szkoła, obiad, druga szkoła, lekcje, kolacja, dobranocka...... .
Tzw. wolny zawód bywa zdradziecki w organizowaniu sobie czasu pracy i pewnej dyscyplinie.
Postanowiłam sobie ją, czyli tą dyscyplinę narzucić w kilku dziedzinach życia, a czas pokaże czy dałam radę :)
Jednym z zadań, już wspominałam, jest w miarę możliwości częstsze bywanie na własnym blogu, co też niniejszym czynię . Aby nie był to pusty wpis, zamieszczam moje zmagania z projektem własnego domku. Dzisiaj będzie korytarz. Jest niewielki więc marzy mi się lustro na jednej ze ścian, niewiele sprzętów zagracających i tak malutkie pomieszczenie. Co ja będę ględzić, zamysł jest taki:



Chronologicznie to teraz powinien być pokój gościnny ale niestety uległ dekonstrukcji bowiem ściana z cegły postawiona pomiędzy nim, a kuchnią wprowadziła lekkie zamieszanie, które należy okiełznać. Czyli wypadł z kolejki na późniejsze prezentacje :)
Related Posts with Thumbnails