A zaczęło się od pierwszego "poważnego" występu w Szkole Muzycznej mojej młodszej latorośli z okazji Dnia Babci i Dziadka.
Nie ważne co sobie myślicie teraz o mnie, ale ja i tak będę uważać, że to najsłodsza wnuczka podczas tego pokazu talentów:
No błagam, chociaż słóweczko, że jest słodziutka, plissss
No dobrze, rozumiem, jestem zakochaną w swoich dzieciach mamą kwoką, trudno muszę z tym żyć.
Już jakiś czas temu upolowałam, a raczej uratowałam z rodzinnych piwnic i lochów taki oto wieszak:
jak widać na załączonym obrazku stary on był, biedny, z lekka zardzewiały, pogryziony przez czas i wszelkie robactwo, o tu proszę popatrzeć
Dłuuugo czekał, na litość z mojej strony bym pomogła mu odzyskać dawny wygląd, aż tu nagle pewnego dnia mój kochany małżonek mówi, że chyba zajmie się odmłodzeniem tego biedaka, bo jeszcze trochę, a całość pożrą korniki.
I tak oto w ciągu dwóch dni wieszaczek zawisł u nas w domku, a prezentuje się teraz tak:
To oczywiście nie koniec zmian i nowości w naszej szarej, zimowej codzienności. Każda nowość to przecież wydarzenie. Nie siedziałabym przecież tyle czasu bezproduktywnie. Nie było łatwo, bowiem w tzw. międzyczasie trochę choróbsk się przyplątało do mnie. Od jakiś zapaleń po rewolucje gastryczne, ale czas spędzony w domowych pieleszach nie był straconym.
Wzięłam się zebrałam w sobie i postanowiłam odświeżyć trochę swoje umiejętności manualne, a konkretnie robótki na drutach i zrobiłam sobie takie oto trzy powleczenia na poduszki "kanapowe":
a tak prezentują się w komplecie:
idąc za ciosem postanowiłam, wyposażyć swoją młodszą córcię w nową torebkę, już dawno obiecałam jej torebkę stworzoną tylko dla niej, i tak oto powstała torba, na którą wystarczy spojrzeć i już wiadomo do kogo należy ( tak nawiasem mówiąc to starsza córka nie poszła już na ten numer, kiedy szyłam jej torebki wszelkie ekstrawagancje, które jej proponowałam zostały bewzględnie odrzucone) .
ponieważ zostało trochę tkaniny, postanowiłam do kompletu uszyć woreczek na baletki i podpisałam go :
jeśli napis jest niewidoczny to informuję, iż na woreczku widnieje napis:" baletki Weroniki" , który wzbudził szczere uśmiechy wśród kadry nauczycielskiej oraz zazdrość wśród koleżanek i kolegów. A jakże :))
No i czy można mnie oskarżać o nicnierobienie? :(
Żeby nie było, to po dwa wieczory poświęciłam z każdą z moich dziewczyn na projekt ich własnego pokoju. Wszystko robiłam wedle życzeń spisanych na kartkach, potem była kontrola i akceptacje.
oto prezentacja pokoju starszej córki:
a mały/wielki człowiek zażyczył sobie, aby było tak:
A na koniec, czy tego chcecie czy nie pragnę donieść, że dzisiaj podpisaliśmy u notariusza dokument mówiący, iż staliśmy się pełnoprawnymi właścicielami ....................??????!!!!!!!
NASZEGO MIEJSCA NA ZIEMI, TEJ ZIEMI
tak tak, nasza upatrzona działka jest nareszcie NASZA
Dzisiaj noc będzie długa i szalona :)))
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejsze "języka łamanie", zdaniami wypełnianie białych kart tegoż bloga, przetykając gdzieniegdzie zdjęciami.
Miłej nocy, i jutro od samego świtu słoneczka ...
Rzeczywiście, mowy nie ma o "nicnierobieniu";-)
OdpowiedzUsuńDzieje się u Ciebie bardzo dużo.
A wnusia rzecz jasna słodziutka bardzo!
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Florentynko, dzięki za słowa otuchy i zrozumienia :). Jednak musi być ze mną coś nie tak skoro piszesz o mojej córeczce, wnusia. Aczkolwiek zadzieram zarozumiale głowę skoro Ty też uważasz, że jest słodka. Miłego dnia Ci życzę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń