No ale martwić się będę później, jak wrócę z zakopiańskich wojaży. Tak, tak chwalę się-w niedzielę wyjeżdżam z całym "przychówkiem" na narty. Ciesze się, bowiem po kilku dniach przebywania moich ukochanych pociech (ja naprawdę uwielbiam swoje dzieci) w domu osiwiałam, schudłam, mam poprzygryzane usta i starte zębiszcza. Już pisałam, że kiedy ja coś wymyślę to jest względny spokój, kiedy same muszą zająć się sobą świat czeka zagłada. Jestem mamą z reguły pracującą w domu. Ten kto tak ma wie, że otoczenie nie może tego pojąć, że jak w domu to w tymże domu niekoniecznie mam czas coś zrobić dla domu, bowiem pracuję. Schemat ogólnie przyjęty jest taki, że do pracy się chodzi, a jeśli nie to nie ma pracy.
Zawiłe? Tylko wtedy gdy inni nie chcą tego zrozumieć.
Zauważył to już mój małżonek, który nawet jeśli pracę może wykonać w domu to ucieka do firmy, bo wie, że raczej w domu nie popracuje, bo przecież skoro jest w domu to nie pracuje .... itd. Przykładów można by mnożyć, ale kogóż to ciekawi ...
Teraz wspomniana łazienka na dole:
a to na pietrze, ma być w kolorach białym i czarnym:
A teraz pędzę robić przegląd rzeczy potrzebnych do wyjazd.
Miłego dnia życzę wszystkim, którzy tu zaglądają :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz