Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. — Phil Bosmans

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

No i minął weekend. To były 4 pracowite dni.
Były i konfiturki, i pieczenie schaba (wszystkim tak zasmakował, że dostałam zamówienie na trzy takie), i pielenie ogródka(oj było co robić bo przez cały miesiąc nic nie pieliłam), ba nawet uszyłam 2 torebki dla swojej córci. Zamiar był troszkę inny, ale w ostateczności stwierdziłam, że wszystkie idą dla niej. Tutaj oczywiście nie omieszkam się pochwalić
oto one:




Sobota była dniem otwartym. Był u nas dawno niewidziany brat mojego kochanego mężulka wraz z rodzinką w skład której, poza oczywiście żoną, wchodzą dwie niesamowite dziewczynki. Zaczęło się bardzo oficjalnie, nakryto do stołu, ale po kilkunastu minutach nasz cały babiniec w postaci czterech rozkrzyczanych małych panienek przeniósł się do pokoju dziecinnego. Efekt? Lepiej nie pokazywać.
Po południu zmiana. Tzn. nie do końca.
My zaplanowaliśmy sobie "płynną wymianę" gości, ale my swoje, a życie jak zwykle swoje.
Nagle zapadła ciemność, z nieba lunął deszcz i rodzinka postanowiła poczekać na zmianę pogody. I tak oto mieliśmy już nie 4 ale 6 dziewczynek, bowiem przybyła "druga tura" gości. Dziewczyny szalały, a rodzice po oficjalnej części powitalno-zapoznawczej - też szaleli.
A co, my mieliśmy być gorsi?

I tak zastał nas wieczór.

W niedzielę dopadł nas .... dnia następnego.
Pojechaliśmy na naszą? no chyba naszą , raczej naszą, NA PEWNO NASZĄ
Zresztą co tu pisać
chyba bez zaliczki nie wyjedziemy na wczasy by ktoś nam nie "sprzątnął spod nosa", właśnie w niedzielę podjęliśmy decyzję o kupnie :








mocno wierzę w to, iż to ja zerwę tę kłódkę i otworzę bramę, bramę do naszego małego raju,
tak się rozmarzyłam, że nie mogłam usnąć




dzisiaj jeszcze musiałam pojechać do "wielkiego miasta" i nadrobić parę zaległości urzędowo-papierkowych powstałych po ostatnim dłuuuugim konfiturowo-gościnnym weekendzie, ale jutro pędzę "zaklepywać" swoje marzenia
Related Posts with Thumbnails